Zaczęły się już pokazywać chłodniejsze dni, więc wróciła chęć do dziergania. Ponieważ dwie rozpoczęte robótki czekały na dostawę brakującej włóczki trzeba było trzecią ręce sobie zająć. Spodobał mi się
ten sweterek i na raz dwa zabrałam się do roboty. Sweterek robiony od góry w dół w jednym kawałku. Po zrobieniu kołnierza napaliłam się jeszcze bardziej. Moja włóczka ciutkę tylko inna od oryginału, więc zmiany co do ilości rzędów zrobiłam i co do częstości dodawania na raglan. Za pierwszym razem doszłam do pachy i pudło... prucie do kołnierza, drugie podejście wraz ze zmianą dodawania oczek, też pudło. Odłożyłam na kilka dni, ale jednak sprułam znów do kołnierza. Przeliczyłam po swojemu dodawanie oczek na raglan i podejście trzecie. Przymiarka i zdecydowałam się robić dalej, ale tak do końca nie byłam przekonana. Po osiągnięciu odpowiedniej długości i wykonaniu pliski na lewym węższym przodzie przymiarka znów. Wspomniana pliska odwija się i nie można za bardzo liczyć na to, że po zamoczeniu będzie w porządku. No można w razie czego zrobić i-cordową pliskę albo jeszcze jakąś inną. No ale jeszcze jedno, znaczące zresztą. Stanęłam bokiem do lustra i zauważyłam z tyłu, poniżej kołnierza taki garbik. Z przodu też takie coś się robiło. Skoczyłam na ravelry popatrzyć jak to jest u innych i niektórzy mają tak jak ja np.
tutaj, a u niektórych jest w porządku. Teraz zauważyłam, że
oryginał też tak ma. Nie będę szukać przyczyny tego garbika i kombinować od nowa. Odpoczywał kilka dni, kilka przymiarek i zaraz przemieni się w duży kłębek. Kolor oczywiście nie taki jaskrawy, czerwienie trudne do sfotografowania, malinowy po prostu, taki stłamszony.
Teraz następuje przerwa w pisaniu na prucie...
Pruło się świetnie. Kilkanaście minut i taki oto ładny kłębuszek wyszedł. Wszystko w jednym kawałku, bo ja dokładnie łączyłam nitki poprzez sfilcowanie.
Serdecznie dziękuję za to, że do mnie zaglądacie. Dziękuję za przemiłe komentarze.
Jest mi miło, że moja żakardowa rodzinka podoba się. Przecinanie zrobionej dzianiny nie jest takie straszne, naprawdę. Tylko tyle, że już potem trudno odzyskać wełnę. Postaram się następnym razem bardziej przybliżyć tę metodę.
Lubię próbować nowe (dla mnie) techniki dziewiarskie. Ostatnio zabrałam się wreszcie za naukę zgodnie z kursem przygotowanym przez
Iwonę, która wiosną tego roku na swoim blogu zadała pytanie
"Chcesz nauczyć się dziergania twoends?" Przygotowała świetny kurs, idzie mi jakoś, ale chyba sporo czasu upłynie zanim coś wydziergam.
Iwonko, pięknie dziękuję za ten wspaniały kurs.
Trenuję również podwójne dzierganie, np. szalik z jednej strony biały z drugiej czarny. To już umiem, ale jeszcze próbuję zrobić wzór żakardowy, żeby na czarnej stronie było białe serduszko, a na białej czarne albo jeszcze w innym kolorze. Lubię robić żakardy, więc może jakoś powoli i tej dwustronnej techniki kolorami się nauczę, bo Małe Damy lubią się stroić i pewnie spodobałby się np.
taki szaliczek.
Idę dumać co zrobić z tego malinowego kłębka (wełna merino i kaszmir). Serdecznie wszystkich pozdrawiam.